HTC Mozart – Testy z Orange cz. 1

Dodane: 26 listopada, 2011 | Autor: | Kategoria: Technologia | Tagi: , , , | 1 Komentarz »

HTC Mozart - Testy z Orange cz. 1Po testach telefonu od Play’a zapisałem się na testy w Orange. Ku mojemu zaskoczeniu załapałem się! Mimo, że żadnego zadania testowego od Orange nie otrzymałem przez 2 tygodnie postanowiłem wykonywać test na oKSYgen’ie. A pisać jest o czym, bo HTC Mozart to smartphone niezwykle ciekawy. 

Po testach Huawei od Playa nie pisałem nic. Wnioski były dość proste czyli: wolny telefon + nowy Android = zakup nerwosolu lub przejście na buddyzm. Nie miałem potrzeby się znęcać nad tym smartem i jestem wręcz wdzięczny, że dane mi było się o tym przekonać.

Do testów Orange i HTC zgłosiłem się z powodu systemu Windows Phone 7. Ciekawi mnie ten system strasznie bo w sieci czytałem o nim zarówno peany jak i treny. Po załapaniu się na testy telefon przybył do mnie rękami kuriera DHL we wtorek 8 listopada.

Pierwsze co mnie uderzyło to ilość makulatury. Nie, nie tych do wypełnienia z kurierem, bo te jeszcze rozumiem. Po otworzeniu przesyłki ujrzałem taką ilość papierków związanych głównie z WP7, że pomimo tego, że uważam siebie za hard usera technologii pomyślałem „oho, będzie trzeba czytać, żeby cokolwiek zrobić”.

Jestem leniwy. Olałem papierki i okazało się, że słusznie. Zdjęcie obudowy, instalacja karty SIM i baterii czy odpalenie Mozarta – wszystko to banał jak w większości telefonów. Pytanie tylko po co te wszystkie ulotki, instrukcje, erraty i inne xera? Nawet w Vedii starałem się, żeby tak nie było a tu takie korpo jak Orange robi taki Sajgon :/

Jak wrażenia po kilkunastu dniach? Obudowa świetna. Fajne łączenie materiałów, dokładne wykonanie, nić nie odstaje, nic nie trzeszczy. Przyciski chodzą z fajnym wyczuwalnym skokiem, a dotykowe działają szybko… no właśnie chyba zbyt szybko. Mam mega problem z przyciskiem „szukaj” z lewej strony. Trzymając telefon w prawym ręku notorycznie wewnętrzną stroną nadgarstka zahaczam o szukanie… które też jest śmieszne bo BING.com nie przygotował wersji mobilnej i odpala mi się miniaturka zwykłej strony (nigga plzzz).

Niestety po przejściu z Androida brakuje mi choćby „Google Maps”. Brakuje mi możliwości integracji z kalendarzem Google, a kogoś kto przetłumaczył „Equalizer” na „Ulepszacz dźwięku” powinno się zwolnić. Czemu aplikacja mapy pokazuje tylko punkt gdzie jestem, a w zasadzie to pokazuje punkt w którym mnie na pewno nie ma, bo potrafi pomylić się o drobne 600-800 metrów. Do tego nie da się znaleźć najbliższych bankomatów, pubów, czy wyznaczyć trasy do celu… znaczy da się, via maps.google.pl.

Metro UI wymusza też na aplikacjach niejako zupełnie inną filozofię działania aplikacji. Przez to muszę przyznać, że aplikacja FB, 4SQ to jakieś dziwne twory, ale opisze je w oddzielnych wpisach w najbliższych dniach. Póki co jedyną aplikacją, która podoba mi się bardziej na WP7 jest… Listonic :)

Inne dziwne sprawy? Nie rozumiem co robi aplikacja HTC Hub bo jako aplikacja polecająca ciekawe aplikacje się nie sprawdza. Dlaczego? Bo jako pierwszą aplikację poleca zainstalowanie…. HTC Hub :D Poleca też aplikację „Latarka”, która po zainsaloaniu zgłasza błąd „że mój telefon nie jest obsłuiwany”. Pff…

Dość zaskakująca jest kwestia karty pamięci. Na początku sądziłem, że po prostu nie da się wymienić, co w obecnych czasach jest dość dziwne skoro na obudowie nie ma jabłka. Jak się okazuje kartę da się wymienić, ale wymaga to rozebrania całego telefonu – taka technologia na taśmę, to jest po prostu żart.

Ale, ale… Nawigacja Metro UI podoba mi się. Podobała mi się już w ZuneHD i sprawdza się  świetnie w telefonie. Do tego w połączeniu z dobrym hardwarem wszystko działa sprawnie, bez zawieszek i rozmyślania „co się zaraz wydarzy”. Fotki robią się szybko, i wychodzą ładne (troszkę za dużo zielonego), flash działa sprawnie.

Największy paradoks tego systemu? Metro UI jest tak inne od tego co opracował i wbił do głów ludzi iOS, że trzeba go i jego aplikacji uczyć na nowo. Tak więc Windows pierwszy raz w życiu stał się systemem dla ambitnych.

Reasumując pierwszy tydzień zabawy HTC Mozart?
+ Jakość wykonania
+ Obudowa
+ Szybkość działania systemu
+ MicroUSB
+ Świetnie zbierający mikrofon
+ Ładnie grający głośnik

– Brak czytnika kart….
– Problem z przypadkowym wciskanie przycisku „szukaj”
– GPS się zdecydowanie gubi
– Brak czegoś jak „Mapy Google” robiącego za nawigację
– Mega mała ilość polskich aplikacji
– Mała ilość ciekawych aplikacji w ogóle

 


One Comment on “HTC Mozart – Testy z Orange cz. 1”

  1. 1 Kamil Janiszewski said at 16:41 on 26 listopada, 2011:

    Hej, dzięki za Listonic :)


Skomentuj