Wrocławiu… czemu tak?
Dodane: 12 kwietnia, 2013 | Autor: .ksy | Kategoria: Imprezy | Tagi: hakaton, manubia, wroclove, wrocław, wycieczka | 4 komentarze »Podśmiechujki z Warszawiaków i Warszawy są standardem w kraju. Co więcej często są to celne spostrzeżenia. Za chwilę wyjadę z Wrocławia po 2 dniowym Hakatonie Manubii. I mimo, że mało tu było ze mnie podśmiechujek, to ja sobie postanowiłem po marudzić troszkę na „Wroclove” na bloszku.
Może to przejaw mojej „Warszawskości”, ale po trzech dniach we Wrocławiu mam dość spory pakiet drażniących mnie tematów. Mimo, że to miasto bardzo ładne i ze świeżo wyremontowanym dworcem, na którym od kilku miesięcy nic się nie dzieje. Mając do dyspozycji wielką (chyba jeden z większych dworców jaki w Polsce widziałem) halę, mamy całe 9 kas, przy których kiedy bym nie był jest mega kolejka. Ale dobra, do samolotów też są kolejki, a bilet można kupić przecież u konduktora lub przez net.
Jednak jak już jesteśmy przy pięknym dworcu, to czemu wychodząc głównym wyjściem nie mamy postoju taksówek? Dopiero policjant powiedział mi, że do taksówki to z drugiej strony dworca trzeba wyjść, bo tutaj to stają czasem z boku, ale mało. Do tego czemu miasto śladem np. Warszawy nie ma wybranej jednej zaufanej korporacji, która ma licencje na stawanie pod dworcem? Albo w ogóle nie oznakuje jakoś taksówek? Pan z kogucikiem z jakimś napisem i numerem bocznym – bez cennika za km na szybie czy stawki za „trzaśnięcie drzwiami” jakoś nie wzbudza mojego zaufania. A tak wyglądały pojazdy dostępne po tej drugiej stronie dworca. I w ogóle chyba we Wrocławiu. I mimo, że nikt mnie nie oszukał, to jakoś nie chce być bohaterem kolejnego reportażu o „złotych trzydzieści”.
Ale z tymi taksówkami to chyba taka maniera, bo nie mogłem się ich doszukać też pod Galerią Dominikańską. A mój wspólnik próbując zamówić jedną w inne miejsce usłyszał, że taxi powinno stać na postoju nieopodal, więc po co dzwoni…. Szkoda, jednak, że nie stało.
Jak już jesteśmy przy podróży, to warto wspomnieć o bruku. I innych kamykach, kostkach… ogólnie kocich łbach. Apel do tych co to wymyślili, że tego we Wrocławiu jest tyle – załadujcie sobie walizkę na kółeczkach i spróbujcie poruszać się z nią po tych waszych wybrukowanych uliczkach. Walizkowe Camel Trophy normalnie.
Sporym zaskoczeniem jest dla mnie także życie nocne we Wrocławiu. Super jest to jak żyje rynek, uliczki w około rynku. I tyle… Przemierzając (wydawało mi się) dość ważną ulice jaką jest Kazimierza Wielkiego, przechodząca później w Oławską i Traugutta – pustynia. Zero pubu, sklepu nocnego. Zero monopolowego. Zero gastronomi, z kebabem włącznie. Nie mówię, ze Wrocław ma być kebabowym zagłębiem niczym okolice rynku w Krakowie. Ale cokolwiek?
Miałem tych uwag chyba więcej, ale teraz do głowy przychodzi mi jeszcze tylko jedna. Gniazdka. Dzisiaj chcąc usiąść z rana gdzieś coś zjeść i popracować sekundę miałem problem z prądem. Udałem się na rynek, a tam w dwóch kolejnych knajpach brak. Znaczy jedna miała jedno – już zajęte. Swoje kroki skierowałem więc w stronę McDonadla. Tu chyba osoby z komputerem nie są mile widziane, bo pani coś mi odburknęła, że gniazdek nie ma. Sorry. Dopiero Starbuks okazał się krainą elektryczności i miłej obsługi.
Sytuacja powtórzyła się za kilka godzin – jestem na dworcu. Tym pięknie odremontowanym, na którym do wyboru mam Coffeee Haven i jakiś baro-sklep. I TYLE. W „CH” gniazdka widziałem dwa – oczywiście już zajęte. Baro-sklep niestety bez, choć jakoś za ciemno było, żebym się dopatrzył. Wyszedłem z dworca a tam do wyboru do koloru – zakłady bukmacherskie, sklep z odzieżą, i inne pierdoły. Postanowiłem udać się do oddalonego o 2km centrum handlowego „Arkady”, gdzie przysiadłem w Costa Caffee (przy jednym z 3 gniazdek) i pisze ten tekst. Piszę i tak się zastanawiam czy po co ten dworzec ma tyle pustej, niewykorzystanej przestrzeni, czemu do dokoła jest taka pustynia. I w końcu czy Wrocław nie jest aby miastem turystycznym? Smartphone, nie licząc tabletu lub lapka to chyba normalka u większości turystów w dzisiejszych czasach…
pustki na Kazimierza? pustki przy Oławskiej? człowieku, dzwoń następnym razem, powiem Ci, które drzwi otworzyć ;) zresztą. miałeś dzwonić! tak samo w Wawie z Nowym Światem. do Pawilonów bym w życiu nie trafiła, gdyby mnie tam ktoś nie zaprowadził. ot, uroki, że puby przy głównych ulicach poukrywane.
co do dworca – tu pełna zgoda, chociaż jego poprzednie wcielenie było znośne jedynie nocą po imprezie. wtedy się szło na knyszę (nie kebaba ;)) w drodze na pks i nocne do domu. ale w ciągu dnia – smród straszny i nieestetycznie to wygląda. co do gniazdek – się nie znam. nie potrzebowałam jeszcze nigdy, nie podróżowałam z laptopem:)
co do taksówek – w tym Wawa rządzi, chociaż we Wro jest i tak coraz lepiej w tym kierunku. jeszcze trzy lata temu najtańsze taxi brało ok. 3 zł za km. dziś można pojechać taniej, ale jeszcze dużo do zrobienia, wiadomo. w tej kwestii pełna zgoda, ale co do taksówek pod Dominikańską, to nie wiem, gdzie miałyby stać;)
Hmmm.. o ile pamiętam, to jak ruszałem w środę z Warszawy to na nowym świcie było kilka lokali czynnych do późna, bez wchodzenia w żadną z bram :) Wędrowałem tym ciągiem ulic 3 dni. Za dnia są przynajmniej ludzie, wieczorem cisza, spokój i pustka jak w sejmie w święta.
Co do taksówek to już nawet nie chodzi czy 3 zł czy 2,40 zł. Ale fajnie by było widzieć w ogóle jakaś stawkę. A tu taxi wygląda jakby Pan Roman wstał dzisaj rano i postanowił wozić ludzi. A za ile? To się okaże jak dojedzie. A kas mogłoby być spokojnie więcej, choć wiem, że to koszt karierek.. ale czemu nie postawić biletomatów?
Sam dworzec jest super WOW. Widać, że poszło dużo kasy, ale widać sens tej kasy. Ale z drugiej strony zaplecze gastronomiczne jest żadne.
ps. Gniazdka są fajne. Serio. :)))
Miałem bardzo podobne odczucia gdy pod koniec zeszłego roku przyszło mi zawodowo raz na tydzień jeździć do Wrocławia pociągiem. Szkoda, że na dworcu i okolicach nie ma specjalnie gdzie przysiąść.
Co do gniazdek ;) Na dworcu jest poczekalnia i jest tam kilka. W McDonalds na rynku jest… jedno :P Przynajmniej w grudniu było :)
Mnie również ostatnimi czasy Wrocław drażni, stąd nie zamierzam zbytnio z Tobą polemizować, natomiast zastanawiam się, gdzieś Ty naliczył 2 km pomiędzy dworcem a Arkadami? :)
Co do opisanych pustek w linii Kazimierza Wlk.-Oławska-Traugutta, to także w tym miejscu trzeba co nieco podane informacje sprostować. Mianowicie przy ul. Kazimierza Wlk. są knajpy – wbrew temu, co piszesz – bardzo modne i tłumnie uczęszczane z resztą (Nietota, czy Setka, aby nie być gołosłownym, to jedne z najbardziej rozpoznawalnych i modnych knajp we Wro., obie mieszą się przy ul. Kazimierza Wlk. i zapewniam Cię, że nie są to jedyne puby w tej lokalizacji; całodobowy też tam jest, po drugiej stronie ulicy). Oławska. Tutaj sprawa rysuje się nieco inaczej. Otóż ta ulica łączy się w pewnym momencie z Kazimierza Wlk. i owszem, w tamtym miejscu ja również nie kojarzę żadnych knajp (choć nie, przepraszam – jest jedna, w przejściu Oławskim), natomiast w ogóle na tej ulicy jest ich sporo. Ul. Traugutta z kolei to osobna kwestia. Kto zna Wrocław, ten wie dlaczego. Otóż ulica ta jest początkiem – mam tu na myśli moment, w którym ul. Oławska przechodzi w ul. Traugutta – tzw. Trójkąta Bermudzkiego, a więc jednej z najgorszych i wciąż najbardziej niebezpiecznych dzielnic Wrocławia, co powoduje, że po zmroku nikt się już tam nie zapuszcza, a więc otwieranie tam jakichkolwiek knajp byłoby gestem jałowym.
Pozdrawiam!